-Ja nie żartuję..To bardzo niebezpieczne miejsce.
-Mhy -mruknął
Nie posłuchał mnie..Ciągle wrzucał kamyki to wody.Raz mniejsze raz
większe. Nagle z wody zaczęło coś wypełzać...Rzuciło się na nas. Eric
obronił się jakąś swoją mocą..Ale ja..nie zdążyłam. Dlaczego umiem tylko
uleczać i nic więcej?! Upadłam na ziemie, a z rany na ramieniu sączyła
się krew. Wiedziałam,że Eric zapewne nic nie zrobi...Przecież mnie nie
lubi. Poczułam kolejny cios..Już później nastała ciemność.Chyba
straciłam przytomność.
(Eric?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz